sobota, 6 lipca 2013

Summer time!

Dzisiaj będzie naprawdę bardzo króciutko, co odbijemy sobie następnym postem. Ostatnio na blogu pojawił się filmik z truposzem, który poza tematem wychodzi nam już coraz lepiej, a teraz dalej wdrażam się w Windows Live Movie Maker i stąd przywlokłam za sobą nowy, wakacyjny filmik. Najpierw myślałam czy, aby nie zawrzeć w nim wszystkich naszych sztuczek, ale w końcu pozostawiłam to na inną okazję, a teraz postanowiłam zrealizować coś nieco innego. Połączenie zdjęć, sztuczek i naszego zwyczajnego, szarego życia pod muzykę zespołu Video ;) 






Co mogę dodać? Zachęcam wszystkich do oglądania i komentowania zarówno tu, a jak ktoś ma swój kanał na yt, to również tam. Z wielką chęcią do was także wpadnę. 

Pozdrawiamy serdecznie i do zobaczenia!

wtorek, 2 lipca 2013

Truposz na niepogodę






Pogoda nie rozpieszcza - mimo zapowiadanego, pięknego słoneczka u nas tylko chmury i deszcz. Same chmury by tak bardzo nie przeszkadzałyby. Nie lubię upałów, a w chłodniejsze dni można się powygłupiać z psem nie czekając na wieczorne ochłodzenie. Niestety deszcz odstrasza od opuszczenia domu. Dlatego idąc śladem Zoe, a następnie Ginny postanowiliśmy spróbować swoich sił ze sztuczką "trup''. Kilka powtórzeń wystarczyło, aby Niko zrozumiał, że ma leżeć nieruchomo, gdy wkładam ręce pod jego cielsko. Wciąż jest trochę spięty, gdy go podnoszę, ale po pierwszym dniu ćwiczenia sztuczki nie wymagam od niego cudu ;) Będziemy szlifować to dalej.


















poniedziałek, 1 lipca 2013

Agilitowe poranki


W piątek zamówiłam tunel do naszego małego toru, więc gdy tylko dzisiaj go odebrałam, pojechaliśmy na działkę go wypróbować. Może nie jest on jakiś super profesjonalny, ale jak na nasze warunki w zupełności wystarczy. Niko coraz ładniej zaczyna pracować, rozumie moje intencje także nie mam na co narzekać. Toru na zawodach nie podbijemy, do klubu też mamy marne szanse się zapisać (taa, nie ma to jak mieszkać na wygwizdowie) no, ale działamy coś we własnym zakresie.
Mam dla was krótki filmik z dzisiejszego treningu i zaznajomieniem się z tunelem.



Tak wygląda obecny stan naszego toru. Na dniach dojdzie nam jeszcze slalom i nieco później huśtawka. Prawda, że mega professional? :P



W ogóle pragnę życzyć naszym czworonogą w dniu dzisiejszego święta wszystkiego najpsiejszego!
Trzymajcie się


sobota, 15 czerwca 2013

Hop, hop, hop


Planowałam to już od jakiegoś czasu i dzisiaj oficjalnie zaczęliśmy kombinować coś w kierunku agility. Niko jest zdrowym, skocznym psem, a na frisbee nie zawsze mamy do dyspozycji odpowiednie miejsce - takie, aby dysk gdzieś nie wyleciał, a Niko miał teren do biegania. Postanowiłam więc wymyślić jakieś zastępstwo, co by młody za bardzo się nie nudził. Do profesjonalnego toru mamy stanowczo za daleko, dlatego element, po elemencie budujemy nasz własny tor na działkach. Póki co mamy już gotowe dwie stacjonaty z rurek PCV, a na podwórku leży jeszcze jedna rurka, którą planuję pociąć na kawałki i zrobić z niej slalomik. Jest leciutka i fajnie się wygina, więc wydaje mi się odpowiednia. Przecież bezpieczeństwo psa jest priorytetem. Buduję też huśtawkę. Mam już wyszlifowaną i pomalowaną deseczkę ze zaznaczonymi strefami i niewielki pniaczek do którego mogłabym ją przymocować, ale nie mam pojęcia jak to zrobić. Tak, aby była stabilna i nie przeraziła psa po pierwszym przemarszu po niej. Muszę jeszcze nad tym pomyśleć. Na wakacje pozostanie nam tylko palisada i tunele. W te drugie chyba zainwestuję i kupię gotowe. Zbyt dużo roboty, aby samemu je stworzyć, a przynajmniej tak mi się wydaje.

Nasze stacjonaty wyglądają mniej więcej tak:





I zapraszam też na nasz nowy kanał na youtube . Tu też od czasu do czasu będzie się coś pojawiać. 



Filmikiem się nie przeraźcie. To dopiero nasze początki, a młody lubi sobie zawsze podyskutować ;)


niedziela, 9 czerwca 2013

Frisbee (nie) dla yorka



No bo jak to? York świrujący za frisbee? Niee, tu coś nie pasuje. Ale serio? Tak jak border?
Nie! Zupełnie inaczej niż psy większe i mające do tego lepsze predyspozycje, ale zawsze...
Nie traktujemy tego jako nasza szansa na zabłyśnięcie na DCDC, bo dobrze wiem, że tak nigdy nie będzie. Nie ciągnie nas do tego, a poza tym Niko nie umie łapać dalekich rzutów. On już by chciał mieć dysk w pysku, już chciałby go pogryź. To, że musi za nim szybko biec i co ważniejsze złapać w powietrzu jest dla niego rzeczą niepojętą. Po co? Przecież on i tak w końcu spadnie i wtedy go dopadnie. Cóż, to chyba już taka domena rasy. Yorki po prostu muszą widzieć cel w tym, co robią. Coś w stylu - dobra pobiegnę za dyskiem, ale co będę z tego miał? Fakt, Niko w końcu pojął, że jednak biec musi, ale to, że trzeba jeszcze wykonać skok? No po co? Pilnie nad tym pracujemy, ale prawda jest taka, że nie mamy gdzie! Ostatnio wprowadzono zakaz wchodzenia na boisko obok klasztoru, gdzie trawa była zawsze fajnie ścięta, a cały teren dobrze odgrodzony od ulicy. Drugim miejscem była polanka obok parku. I co? Zarosła! Od początku marca nie znalazł się nikt, kto mógłby to skosić. Zostało nam tylko jedno miejsce - zniszczony plac zabaw. Problemem jest tutaj brak ogrodzenia. Samochody przemykają stanowczo za blisko i zawsze istnieje jakieś ryzyko, więc Niko musi ćwiczyć z linką, a to mija się z celem. Dodatkowo tutaj również trawa stanowi pewne utrudnienie. Innych większych przestrzeni nie mamy. Tak - jest własne podwórko, ale tutaj mamy za mało miejsca. Dlatego wciąż ćwiczymy rzuty krótkie, odbicia od ciała przewodnika kosztem długich rzutów. No, ale kto wie? Może i z czasem się to zmieni? Może znajdziemy swoje upragnione miejsce do treningów? Oby, bo plan ćwiczeń już mam zaplanowany.





piątek, 7 czerwca 2013

Trochę idealności i sztuczek



Tak więc w poprzedniej notce myślałam nad psim ideałem. Szybko doszłam do wniosków, iż takiego w ogóle nie ma. W sumie można na siłę doszukiwać się w swoim czworonogu samych zalet, a wszelkie wady traktować z przymrużeniem oka lub całkiem je ignorować, ale czy to ma jakikolwiek sens?
Moim zdaniem żadnego. To takie oszukiwanie samego siebie. Nie ma bowiem psa bez wad, tak samo jest zresztą u ludzi. Idealny pies sprzątałby sam po sobie, sam by sobie gotował, sam wyprowadzałby się na spacer i był na każde zawołanie właściciela. Tylko czy to byłoby czymś dobrym? Nie wydaje mi się. Pies wymaga przede wszystkim uwagi człowieka. Jego zaangażowania, jego czasu, swoistego poświęcenia. Dobrym przykładem może być tutaj książka Antoine'a de Saint-Exupery'ego "Mały Książę". Tak jak jej bohater powinniśmy skupić się na oswajaniu przyjaciela i wtedy ujrzymy jego prawdziwą doskonałość.
Ja uczę się tego cały czas i z dnia na dzień wychodzi mi to coraz lepiej. Najlepiej widać to w postępie jaki osiągnęliśmy w szkoleniu. Niko umie coraz więcej, uczy się coraz szybciej i coraz chętniej. Widać, że jest to dla niego formą zabawą, a nie tylko przykrym obowiązkiem - bo pani sobie coś umyślała to trzeba to robić, bo nie dostanę smaka. Nie. Teraz przysmaki są dodatkowym gratisem. Sama pochwała słowna wywołuje u niego radość i to jest wielki postęp. Nasza lista sztuczek rozrasta się z każdym tygodniem :)


Uczymy się prosić


Chodzić przy nodze

Pokonywać slalom między nogami


A czasami po prostu zostaje nam tylko modlić się o wenę, pomysły na nowe sztuczki


Czasami po wszystkich ćwiczeniach pani serwuje pieskowi profesjonalny masaż łap połączony z manicurem :D


Do tej pory opanowaliśmy:
  • Siad
  • Leżeć
  • Do mnie
  • Zdechł pies
  • Obrót
  • Turlaj się
  • Mód się
  • Piątka
  • Łapa (prawa i lewa)
  • Cofnij
  • W prawo, w lewo, na piętro (iść)
  • Zamknij drzwi
  • Przynieś
  • Zostań
  • Czołgaj się
  • Ukłon
  • Poproś
  • Łap
  • Dotknij
  • Hop (na kolana, na lub przez przeszkodę)
  • Slalom między nogami
  • Ósemka wokół nogami
  • Akuku
  • Nie rusz
I cały czas próbujemy czegoś nowego!



czwartek, 6 czerwca 2013

Kilka kroków w przeszłość...

...i jeden w teraźniejszość.


   
     Odkąd pamiętam Niko był dość chorowitym szczenięciem. Co chwila przyplątywały się do niego różne infekcje, potem drobne problemy z wydalaniem - rzeczy trudne do przewidzenia, ale to za ich sprawą często lądowaliśmy u naszego kochanego weterynarza. Mimo to Niko już od pierwszych dni był wesołym, pewnym siebie psem, chętnym do poznawania nowych rzeczy oraz nauki i tak zostało mu do dziś. Wtedy do szczęścia brakowało nam tylko prawidłowej odporności, a ta na szczęście przyszła z czasem i teraz (odpukać!) Niko stanowi prawdziwy okaz zdrowia. Nawet najchłodniejsze zimowe dni nie stanowią dla niego większego problemu, co wcześniej było nie do pomyślenia.
Czy żałuję, że mój pies nie posiada rodowodu? Nie. Staram się nigdy nie żałować podjętych decyzji. Jestem pewna, że gdybym miała możliwość cofnięcia czasu i wybrania innego, rodowodowego psa zamiast Nikiego i tak podjęłabym tą samą decyzję. A powód jest banalnie prosty - po prostu kocham nad życie tego zwariowanego terriera i cały jego niedoskonały charakter. Jednocześnie zgadzam się z ideą akcji R=R dlatego już teraz wiem, że kolejny czworonóg, który kiedyś tam zawita do naszego domu (a zawita na pewno prędzej czy później) na pewno będzie pochodził z dobrej hodowli. Bo żadna domowa hodowla, a raczej pseudohodowla nie zapewni wiedzy i doświadczenia znanych hodowców.


No to wiecie już jaki był mój pies kiedy przeżywał fazę szczenięctwa. Nic jednak nie trwa wiecznie, nikt nie pozostaje na zawsze taki sam. To samo dotyczy psów. Więc... Jaki jesteś teraz, Niko?

Typowa wesołość, figlarne ogniki w oczach - to wszystko pozostało od momentu, gdy trafił pod nasz dach. Niezmienne jest również u niego pewność siebie (ale nie dominacja!) oraz chęć nauki. Niko to mały wariat, który posiada w sobie niezwykle wytrzymałe akumulatorki. Żeby je wyładować trzeba nieźle się natrudzić. Dodatkowo, kiedy odkrył w sobie zamiłowanie do latania - frisbee stanowi drugi sens jego życia. Pierwszym niezaprzeczalnie jest bieganie, a trzecim na przekór wszystkiemu spanie ;)
Żeby nie było tak różowo muszę też napomnieć o jego wadach, bo i tych kilka posiada. Przede wszystkim to potworny szczekacz! Hałasuje co nie miara, zwłaszcza gdy coś mu się nie podoba. Jak małe dziecko płaczem, on próbuje szczekiem i innymi podobnymi odgłosami wymusić swoje racje. Cwaniaczek! Na szczęście domownicy są już odporni na jego głośne żale i pretensje do świata. Obecnie ćwiczymy komendę "Spokój", która sprowadza go na ziemię, gdy za bardzo pokaże te swoje różki.
Drugą wadą jest jego upartość. Gdy już coś sobie ubzdura w tej małej łepetynce, ciężko go potem odwieść od tego pomysłu. Spodoba mu się przedmiot leżący na stole? No to musi go powąchać! I nie ważne czy odgonisz go od tego stołu raz, dwa czy dziesięć razy. Czasami nawet odchodzi na bok, aby odwrócić uwagę człowieka, a potem po kilku minutach wraca do swojej misji. Nie jest to jednak typowy brak posłuszeństwa czy wręcz głupota. Wbrew pozorom on jest posłuszny i inteligentny. Zejdzie z kanapy kiedy zechcę, ale spróbuje po chwili, aby się przekonać czy czasem nie zmieniłam zdania. Odpuszcza dopiero po kilku nieudanych próbach lub zmianie tonu głosu na bardziej dominujący. To drugie zdecydowanie bardziej na niego działa - wystarczy jedno, stanowcze "nie", aby coś w psim łebku zaczęło świtać. Błyskawicznie pojmuje nowe komendy, o ile pokażę mu w zrozumiały sposób, czego od niego oczekuję.
     Tak więc sami widzicie, że Niko ideałem nie jest. Ale czy owy ideał w ogóle istnieje?


środa, 5 czerwca 2013

Witamy!




Blog ten poświęcony będzie życiu z moim psem. W kolejnych postach postaram się przybliżyć wam jego charakter - zarazem cudowny, jak i pełen wad.
Niko ma już prawie cztery lata. Urodził się bowiem 15 sierpnia 2009 roku. Nie jest psem idealnym, ale właśnie przez to jest najlepszym czworonogiem, jakiego mogłabym sobie wyobrazić. Dużo się od niego uczę, tak samo jak on ode mnie. Poznajemy się nawzajem, zacieśniając więzy.
Myślę, że na razie, to tyle. Do zobaczenia!